Czy zastanawiałaś(-eś) się czemu Twoje dziecko nie ma chęci się uczyć? Buntuje się, mimo, że kiedyś uwielbiało eksplorować świat? Czemu dla nastolatka nauka kojarzy się bardziej z karą niż nowymi możliwościami? Tak…
Wiesz… niestety mamy w tym wszystkim swój udział. Ten błąd popełniamy nieświadomie. A z konsekwencjami mierzymy się już na zawsze.
Wiesz… niestety mamy w tym wszystkim swój udział. Ten błąd popełniamy nieświadomie. A z konsekwencjami mierzymy się już na zawsze.
Ale od początku…
Małe dzieci są wewnętrznie zakodowane do zdobywania wszelkich pokładów wiedzy. To jest ich wewnętrzna potrzeba, którą ze wszystkich sił starają się zaspokoić. Dokładnie tak samo jak z głodem czy pragnieniem. Zwyczajnie czują, że jest im to potrzebne by przetrwać. Naukę na wczesnych etapach życia traktują jako składową niezbędną do życia.
Ma to sporo sensu. Dzięki uzyskanym odpowiedziom można stwierdzić, co jest zagrożeniem, a co sprawi przyjemność. Im więcej się dowiemy na początku od swoich rodziców, tym łatwiej będzie nam przetrwać w przedszkolu czy szkole.
Tak działa nasz mózg. Nasz umysł nie jest w stanie dopasować tych wykuwanych na blachę elementów do tej wiedzy, którą już posiedliśmy. To co nie zostanie połączone i przeniesione do pamięci ogólnej, zostanie utracone. Nasza pamięć robocza zwyczajnie pozbędzie się tych danych, traktując jako zbędne. Tak działa nasz mózg. Ekonomicznie!
Nauka poprzez zadawanie pytań gwarantowała połączenia wiedzy posiadanej z tą nowo zdobywaną. Jednak, kiedy brakuje pytań, te połączenia zwyczajnie się nie tworzą w sposób naturalny, niewymagający. Nie działa już związek przyczynowo-skutkowy: tam gdzie jest pytanie, jest odpowiedź i tworzy się połączenie. W kolejnych krokach te połączenia się już nie rozrastają. Takie multiplikowanie połączeń daje gwarancję strukturyzowania nabywanej wiedzy, a w konsekwencji efektywnego jej użytkowania.
Siła dziecięcych pytań a nauka
Na etapie przedszkolnym nasze dzieci demonstracyjnie (co jest zresztą w większości przypadków bardzo urocze) szukają odpowiedzi na każde pytanie, które tylko przyjdzie im do głowy. Pytają o wszystko i tyle razy, ile czują, że odpowiedź jest im potrzebna. Na pewno to zauważyłaś (-eś). Dzięki temu poznają świat, a nauka jest oczywista i w dodatku sprawia czystą przyjemność. A często dodatkowym efektem jest satysfakcja i duma rodzica (choć nie lubię tego określenia w kontekstach związanych z dziećmi), z każdej nowej umiejętności naszego szkraba.Małe dzieci są wewnętrznie zakodowane do zdobywania wszelkich pokładów wiedzy. To jest ich wewnętrzna potrzeba, którą ze wszystkich sił starają się zaspokoić. Dokładnie tak samo jak z głodem czy pragnieniem. Zwyczajnie czują, że jest im to potrzebne by przetrwać. Naukę na wczesnych etapach życia traktują jako składową niezbędną do życia.
Ma to sporo sensu. Dzięki uzyskanym odpowiedziom można stwierdzić, co jest zagrożeniem, a co sprawi przyjemność. Im więcej się dowiemy na początku od swoich rodziców, tym łatwiej będzie nam przetrwać w przedszkolu czy szkole.
Czar nauki niestety pryska.
Już po kilku latach w szkole podstawowej nasze dzieci przestają zadawać pytania. Czemu? To najwłaściwsze pytanie w tym miejscu. To się dzieje przez nas – dorosłych. Uczymy dzieci (raczej przyzwyczajamy), że w szkole zamiast pytać muszą odpowiadać. A zadawanie pytań jest wiązane raczej ze słabością pytającego. Zamiast więc dążyć do zdobywania informacji, wkuwają na blachę wiadomości, w imię zasady: zakuć, zaliczyć, zapomnieć. Tak jak w miarę szybko się nauczą formułki, równie szybko zapomną o jej istnieniu. Wiedza wykuta staje się (wbrew znaczeniu tego słowa) zdumiewająco szybko ulotna.Tak działa nasz mózg. Nasz umysł nie jest w stanie dopasować tych wykuwanych na blachę elementów do tej wiedzy, którą już posiedliśmy. To co nie zostanie połączone i przeniesione do pamięci ogólnej, zostanie utracone. Nasza pamięć robocza zwyczajnie pozbędzie się tych danych, traktując jako zbędne. Tak działa nasz mózg. Ekonomicznie!
Nauka poprzez zadawanie pytań gwarantowała połączenia wiedzy posiadanej z tą nowo zdobywaną. Jednak, kiedy brakuje pytań, te połączenia zwyczajnie się nie tworzą w sposób naturalny, niewymagający. Nie działa już związek przyczynowo-skutkowy: tam gdzie jest pytanie, jest odpowiedź i tworzy się połączenie. W kolejnych krokach te połączenia się już nie rozrastają. Takie multiplikowanie połączeń daje gwarancję strukturyzowania nabywanej wiedzy, a w konsekwencji efektywnego jej użytkowania.
Kto pyta, nie błądzi!
To stwierdzenie jest bardziej prawdziwe, niż nam się wydaje. Osoby, które zadają wiele pytań w sposób bardziej naturalny i w efekcie bardziej efektywny zapisują w umysłach wiadomości. Tym samym dużo łatwiej jest im te wiadomości z umysłu przywołać, kiedy tylko tego potrzebują. Ryzyko błędów maleje. Reakcje (odpowiedzi) są szybsze. Zaczynamy być postrzegani jako osoby zdumiewająco błyskotliwe.Jest coś jeszcze (nauka)
Poza zadawaniem pytań są jeszcze inne czynności, które pomagają utrwalać wiedzę. Do takich należy np. czytanie książek czy ręczne pisanie (o którego znaczeniu pisałam już wcześniej TUTAJ). Niestety obie czynności również powoli zastępujemy innymi możliwościami: zamiast czytać, słuchamy audiobooków, zamiast pisać ręcznie, klepiemy w klawiatury lub dyktujemy w programach, które za nas tworzą całe notatki. Niby nie ma nic w tym złego, korzystamy z nowinek technologicznych. Jednak w życiu jak zawsze, niezbędna jest równowaga. Coraz częściej idziemy niestety na skróty.Przy okazji dopowiem jeszcze jeden wątek na temat czytania. Jednak potraktujcie to raczej jako zajawkę większego wpisu.
Ale póki co…
Jak to jest z “puszczaniem” dzieciom audiobooków? Od razu zaznaczę i mocno podkreślę, że nie jest to zło i że sama często korzystam z pięknie nagranych książek. Takie słuchowisko to zupełnie inny poziom wrażeń. ALE! Jak już napisałam wcześniej i podkreślam to zawsze w niemal każdym moim wpisie – równowaga to klucz do każdego sukcesu.
Wyobraź sobie (jeżeli jeszcze sobie tego nie uzmysłowiłaś (-eś)), że dzieci traktują nas, rodziców jako stwory wszechwiedzące, przy których czują się bezpiecznie. To wręcz idealne warunki do zgłębiania wszelkich tajemnic tego świata. To, czego dowiedzą się od nas, zapamiętają na dłużej, a czasem (tu może Cię zaskoczę) nawet NA ZAWSZE! 🫣 Dlatego warto jednak czasem samemu poczytać dziecku książkę.
Nauka nauka nauka…
Ważne by…
Reasumując cały mój dzisiejszy wpis. Wspierajmy nasze dzieci, tak bez przerwy zadające pytania. Bądźmy cierpliwi. Ta cierpliwość wkrótce zaowocuje. To ważne, by były przekonane, że pytać to nie oznacza ich słabości. Niech wierzą i wiedzą, że pytać to raczej być ciekawym, chętnym by się rozwijać i przeć do przodu. Nie uczmy dzieci odpowiadania pomimo wszystko. Raczej pokazujmy im sposoby zbierania informacji (inne niż Wikipedia czy bierna wyszukiwarka Google). Warto pokazywać w internecie miejsca, z których należy czerpać wiedzę. Niestety nie są one liczne!Hamowanie chęci zadawania pytań niestety na przyszłość blokuje w ludziach umiejętność krytycznego myślenia. Jeżeli nie nauczymy dzieci pytać, każdy przekaz, każdą informację potraktują jak prawdę. Nie sprawdzą. Raczej nie zweryfikują danych. Na pewno nie nabędą swojej opinii, raczej będą powtarzać zdanie innych. Przyjmą wszystko dokładnie tak, jak zostanie to im podane.
A czy właściwie o to nam chodzi?
Zdjęcia we wpisie pochodzą z portalu Pexels: